wtorek, 15 marca 2016

Fryzja od A do Z



We Fryzji byłem niejeden raz, niestety nigdy w 100% prywatnie, więc nie do końca mogłem pozwiedzać, ale też nie musiałem przez cały czas dbać o jedzenie, czy totalnie zbijać ceny noclegu. Myślę jednak, że znajdziecie poniżej kilka uwag przydatnych podróżującym typowo turystycznie.

A jak autobusy

Tym razem bez alkoholu na starcie...:) Komunikacja we Fryzji jest ogólnoregionalna i obsługiwana przez lokalny oddział przewoźnika Arriva (arriva.nl) typowymi autobusowymi „miejskimi”. Miejskimi w cudzysłowie, bo jeżdżą głównie po wioskach, wioseczkach i miasteczkach. No i także po tych większych miastach – Leeuwarden, Sneek, Heerenveen. Ceny oczywiście nie na polską kieszeń, bo od 3,5 euro za jeden przejazd. 

C jak coffee shop



Holenderska specjalność, prawda? Nie będę tłumaczył, co to coffee shop, bo chyba każdy wie, a jeśli nie wie, to zapraszam do wujka google'a. (Nie)stety według zmienionego prawa poza Amsterdamem (który jak wiadomo nie leży we Fryzji) nie można kupić głównego punktu menu coffee shopu, jeśli nie posiadamy zameldowania w danym regionie. Dlatego pozostało mi tylko pobieżne rzucenie okiem na ten osobliwy bar, który zresztą w późnych godzinach wieczornych był jedynym otwartym miejscem w Heerenveen.

D jak domy


Nie wiem, jak to wygląda w innej części Holandii, ale domy we Fryzji dosłownie mnie zafascynowały. Nie sposób uświadczyć dwupiętrowych, praktycznie wszystkie jednorodzinne to niskie konstrukcje - parterowe lub parterowe z poddaszem. Dodatkowo Holendrzy nie odgradzają się od reszty świata. Nie ma wysokich płotów przed rezydencjami, nie ma firanek w oknach. Będąc wścibskim turystą można swobodnie podejrzeć, co mają w domu albo co robią wieczorem. Od mieszkających tam Polaków słyszałem, że Holendrzy nie tylko nie zasłaniają okien, ale nawet nie zawsze zamykają drzwi na klucz.

K jak kanały


Holandia kanałami stoi. Tzn. płynie. Początkowo wydawało mi się to dziwne, ale sieć kanałów jest rozwinięta nie gorzej niż sieć drogowa. Wiele domów leży między drogą a kanałem i ma przed wejściem zaparkowane samochody, a z tyłu przycumowane lub czekające na zwodowanie łódki. Jestem ciekaw, czy spełniają one tylko funkcję rekreacyjną, czy może zdarza się, że ludzie pływają nimi np. po zakupy. Albo odwiedzić rodzinę w sąsiedniej miejscowości. Dla turysty kanały to możliwość odbycia wycieczki/rejsu, ale także po prostu podziwiania krajobrazów, bo małe miasteczka wciśnięte między wąziutkie strugi wodne wyglądają pięknie. Podobnie zresztą łódki „zaparkowane” w centrach miasteczek i ładnie oświetlone w godzinach nocnych.



Ł jak łyżwy

Łyżwiarstwo szybkie to zimowy sport narodowy Holendrów. Wystarczy wyjść z dworca w Heerenvenn i zobaczyć... graffiti z panczenistami. Jeśli chcecie poczuć trochę łyżwiarskich emocji, to odwiedzajcie halę Thialf w Heerenveen (przy własnej stacji kolejowej Heerenveen-Ijsstadion). W Thialfie odbywają się poważne zawody międzynarodowe rangi Pucharu Świata itp., ale łyżwiarzy można zobaczyć też na zewnątrz. Tradycyjny wyścig długodystansowy na trasie łączącej 11 miast odbywa się nieregularnie – nie co roku, ale wtedy, gdy tafla lodu na kanałach jest wystarczająco gruba. Nie udało mi się trafić na taki termin, szkoda.

N jak noclegi



Baza noclegowa we Fryzji nie jest gigantyczna, większość noclegów znajdziecie w małych miasteczkach i w niezbyt przyzwoitych cenach. Jeden z lepszych (drogich) hoteli znajduje się w Wolvedze pod Heerenveen, połączony z... domem starców. Ja korzystałem m.in. z klimatycznie położonego Hotel Restaurant de Oorsprong w Sint Nicolaasga (na foto, uwaga - mają śniadania na fajnym patio, ale bardzo małe i niesmaczne) oraz z Watersport Hostel Oer't Hout w Grou. W tym pierwszym jedynka wyniosła kilka lat temu 35 euro, w drugim było drożej, a warunki niestety gorsze.

P jak pociągi
Są szybkie, punktualne, czyste, wygodne, dobrze skomunikowane pod kątem przesiadek. I niezbyt tanie, bo nawet pokonując 3 stacje i jadąc 15 minut między miasteczkami zapłacisz aż 8 euro, co jest ceną wręcz absurdalną. Dwie ważne podpowiedzi: po pierwsze holenderskie koleje oferują wraz z biletem bezpłatny dojazd do kilkunastu miejsc w Holandii (np. lotnisko w Eindhoven), które są popularne, ale nie mają stacji kolejowej. Po drugie można się naciąć, jeśli ktoś się śpieszy i bez zakupu biletu w automacie wsiądzie do pociągu licząc na zakup u konduktora. Owszem, można, ale opłata manipulacyjna to 35 czy 38 euro, nawet przy kwocie 4 euro za bilet.

R jak rowery

Nie odkryję Ameryki pisząc o tym, że Holandia to kraj rowerów, doskonale o tym wiedziałem wcześniej, ale i tak widok przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. W Eindhoven (byłem przejazdem) przed dworcem aż złapałem się za głowę widząc ten stos rowerów bezładnie porzucanych przez ludzi spieszących się do pracy. Jak oni później znajdują swój jednoślad? Potem na ulicach Fryzji widziałem różne kombinacje na rowerach – starszych ludzi bez czapek przy -5 na termometrze, rodzinę z małym dzieckiem na ramie itd.

W jak wafle

To dziwne, ale przed wizytą we Fryzji nie miałem nigdy okazji do spróbowania słynnych „stroopwafel”. W Heerenveen trafiłem na lokalny festyn/targ, gdzie holenderskie wafle sprzedawano masowo niczym pączki, obwarzanki lub rogale marcińskie. Objadłem się ich po uszy, zabrałem solidne opakowania do domu. Słowo „zakochałem” to może przesada, ale jestem fanem. Całkiem niedawno zobaczyłem wóz z holenderskimi waflami w Polsce i muszę je w końcu sprawdzić. Mam obawy, bo kiedyś w podobny sposób rozczarowałem się kalmarami – jedzone w Hiszpanii kontra kupione w Polsce.

Z jak zakupy

Wbrew pozorom jedzenie we Fryzji nie jest drogie, jeśli wiecie, gdzie iść na zakupy. A gdzie iść? Do Lidla! Nie dość, że wnętrze znajome (dzięki czemu psychicznie czujemy się pewniej:)), to trochę podobnych produktów, porównywalne ceny i miejscowe rarytasy. Z obowiązkowych pozycji polecam bardzo gęsty holenderski jogurt/deser Vla. Jeśli chodzi o ciepłe posiłki, to w Heerenveen spodobała mi się knajpka typu fast food w okolicach dworca. Cafetaria 't Hoekske, jest 5 minut piechotą na wprost po wyjściu. Zestawy burger plus frytki plus sałatka koło 6-8 euro. W Grou sympatycznie było w restauracji Kofschip, w której można i zjeść coś w ciągu dnia, i wypić wieczorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz